top of page

Kocia miłość...



Ja i moja kotka chodzimy własnymi ścieżkami, które często się mijają, ale kiedy już jest obok i wtula się we mnie pełna ufności i oddania to najwspanialsze uczucie. Uczucie miłości. Niestety jak to w każdej miłości bywa mamy nie małe przeszkody w zachowaniu zdrowej relacji. Przede wszystkim każda lubi robić rzeczy po swojemu. Ona lubi kłaść się na moim laptopie wciskając przy tym wszystkie możliwe guziczki. Ostetacyjnie daje mi do zrozumienia, że ten cieplutki przedmiot powinien należeć do niej. Ewentualnie staje na drodze mojej edukacji i zasłania mi ekran swoim nie małym ciałem. Czyżby chciała mnie wyrwać z wirtualnego świata na rzecz słodkich przytulanek ? Być może. Mój kot ma precyzyjny plan zawładnięcia MNIE na jej prywatne usługi. Krąży wokół laptopa, delikatnie omija wystające kable, by sprytnym ruchem znaleść się na moich kolanach. „Cel osiągnięty. Teraz wystarczy po prostu stać jak słup soli i czekać, aż człowiecze kolana przekształcą się w wygodniejszą kombinajcę. Udało się . Teraz możemy rozpocząć długi taniec. Tuptamy w kółko, ugruntowując sobie podłoże, kiedy coś stanie na drodze naszego komfortu wbijamy w to pazury. Nareszcie, kładziemy się w dogodnej dla nas pozycji. Oczywiście obserwujemy przy tym zadowolenie człowieka, że ma nas przy sobie. Trzeba wyczuć moment, bo kiedy człowiek ma nas zbyt długo przy sobie, bywa, że zwala nas z kolan. Nie dajcie się zmylić i wracajcie tam skąd was zrzucono. Człowiekowi znudzi się walczyć z przeznaczeniem.” Z mojej człowieczej perspektywy wygląda to troche inaczej. Szczególnie jeśli mój kot ubzdura sobie, że najlepszym miejscem na świecie jestem ja sama. Wspina się po mnie jak najwyżej. Wita mnie przyjaznym trąceniem łba, po czym układa się na mnie odcinając mi przy tym dopływ świeżego powietrza. Wspaniale jest poczuć ciepło jej ciała i delikatną sierść. Nagle przypomina sobie, że nie jest dostatecznie czysta. Zaczyna się długi proces higieniczny. To najczystszy kot jakiego znam, poświęca godziny na wypielęgnowanie swojego futra, jest niemal sterynna. Okazuje mi czułość i postanawia mnie też… umyć. Dlatego jej chropowaty jezyk przesuwa się po mojej brodzie. Po tych wszystkich czynnościach w końcu zasypia. Czasem, gdy jej się coś przyśni głeboko westchnie lub zamruczy z zadowolenia. Leżymy tak razem w pełni szczęścia. Ona zrobiła mnie swoim leżakiem, a ja mam kogoś komu jestem potrzebna i kto pragnie być obok. Sielanka nie trwa długo. Z czasem napływają mi łzy do oczu i to bynajmniej nie ze wzruszenia tymi wyjątkowymi doznaniami. Do tego zaczynam kichać , a skóra która wcześniej cieszyła się z bliskości ukochanego zwierzątka piecze teraz niemiłosiernie. Na drodze naszej miłości staje alergia. Zrywam się by zażyć tabletkę, zdezorientowana kotka patrzy na mnie zasmucona. Układa się w pobliżu i bez cienia pretensji czeka na dalszy rozwój wypadków. Przechodzi mi, ale zostajemy w bezpiecznej odległości. Ona zasypia na komodzie, a ja siadam na łóżku z doskonałym widokiem na moją śpiącą przyjaciółkę. Moja alergia nie powstrzyma mnie przed przytulaniem tego doskonałego stworzonka jest jedynie przestrogą, że przez zbyt dużo wylanej miłości można dostać kataru…

Archiwum
bottom of page